Nieetyczna technologia

Nieetyczna technologia

Michał Budzyński w swoim artykule zajmuje się technologią, która bardzo szybko wchodzi do łowiectwa. W humorystyczny sposób prezentuje swój punkt widzenia w artykule.

Termowizja, noktowizja??? Przecież to nieetyczne… To mięsiarstwo, a nie polowanie…

Takie teksty można usłyszeć średnio co dekadę… Pamiętam, jak zaczęły na rynku pojawiać się kolimatory i każdy amator celownika z czerwoną kropką był uznawany za kosmitę. Po braku zainteresowań futerkami, myśliwi sięgnęli po automaty kulowe i oczywiście dostali łatki mięsiarzy. Były to czasy, kiedy łowiectwo otworzyło się na lud pracujący, a moro z demobilu i obuwie Stomil Olsztyn kreowały modę myśliwską.

Kreatorzy etyki

Choć PRL oficjalnie skończył się w Polsce w roku 1989, to na salonach łowiectwa królował wiele kolejnych lat. Nigdy więc nie brakowało ludzi, aby wszelkie przejawy unowocześnienia łowiectwa ubijać w zarodku. Zmiany z założenia muszą być złe, szczególnie dla kogoś, kto kilkadziesiąt lat trzyma się stołka lub funkcji. Kreatorów etyki lub zasad racjonalnego wykonywania polowań, próżno było szukać wśród osób ze świata nauki, a zarówno standardy, jak i prawo określali głównie ci, którzy wydawali zielone bileciki na mięso (odstrzały).  Zasady etyki łowieckiej, które z założenia przynoszą chlubę myśliwemu, były niestety przez wielu towarzyszy funkcyjnych, wykorzystywane jako aparat represji wobec członków, mających odmienne zdanie. Na szczęście przyszedł Internet…

Zbawienny Internet

Internet, to z jednej strony wybawienie, a z drugiej przekleństwo polskich myśliwych. To w zasadzie tam myśliwi mogli pierwszy raz otwarcie mówić o swoich problemach i dzielić się nowinkami, a tym samym kruszyć beton. Jeszcze w latach 90-tych, za odwalenie maniany można było narobić sobie wstydu co najwyżej w kole, zaś obecnie, myśliwy może zostać gwiazdą internetu, a nawet TV. Smarfony z telefonami skuteczniej zmieniły obyczajowość Polaków, niż obrady okrągłego stołu. Niestety dla niektórych ekoświrów z sieci, mięso rośnie w marketach i łowiectwo traktują na równi ze zbrodniami na ludzkości. Mniej radykalni przeciwnicy myśliwych stoją na stanowisku, że zwierzyna powinna mieć szanse. Co ciekawe, to z takim poglądem zgadzają się również niektórzy starsi myśliwi…

Równe szanse

W zasadzie, to od kiedy człowiek sięgnął po kamień i zaczął ostrzyć patyki, szanse zwierząt zaczęły maleć. W XX wieku myśliwi mogli polować na zwierzynę wykorzystując dedykowaną broń palną z celownikami optycznymi, którą na przestrzeni lat stale unowocześniano, aby właśnie zwiększyć skuteczność polowań. Jednak dla niektórych nemrodów, noktowizja i termowizja kończą erę etycznego łowiectwa, bo co cóż to za polowanie, jak wszystko widać??? Kiedyś było faktycznie jakoś bardziej etycznie… Zapewne jakiś wybitny etyk wymyślił powiedzonko „nie wypijesz, nie zabijesz” lub „spisywanie testamentu” po iście etycznym strzale do plamy. Dlaczego zatem żaden entuzjasta prl-owskiego dawania szansy zwierzynie, nie optuje za umożliwieniem polowań z łukiem?

To nie zwierzyna jest największym przegranym

Zwiększenie skuteczności polowań, to przede wszystkim zminimalizowanie pomyłek w rozpoznaniu celu. Bez sensu staje się więc zabawa w stylu: „co się dzieje w Vegas, zostaje w Vegas”. Polowania z nokto i termo na dziki wręcz oczekują od myśliwego książkowego poszanowania etyki, tak więc dla wielu funkcjonariuszy w kołach, to jest prawdziwe przekleństwo. Większość nieetycznych optoelektroników nawet lochy na rozkładzie nie ma, chociaż można je strzelać cały sezon. Ciężko zatem zebrać głosy na walne, skoro nie ma na ludzi haków. Problem z widzącymi w nocy jest również taki, że siedzą dłużej na polowaniach, a tym samym mogą niechcący zlokalizować jakieś lewe nęcisko lub safari zakończone strzałem w światłach.

Ciężkie czasy dla niektórych nastały, bo prędzej ktoś cię poczęstuje bateriami na polowaniu, niż piersiówką.

Źródło: GUNSLAB

Udostępnij ten post